piątek, 30 września 2011

I tak,przekornie,zaczynam pisanie o mojej codziennosci w Toskanii wlasnie teraz gdy z niej wyjezdzam...ale tylko na krotko :) i przekornie, bo nie od razu a po szesciu latach od mojej przeprowadzki do Wloch.Mam nadzieje ze bedziecie razem ze mna zachlystywac sie niezwykloscia zwyklych dni w niewielkiej miejscowosci Sansepolcro, w domu z dusza, w ktorym wiele lat temu miescila sie fabryka kafelek a ktory teraz jest przepiekna toskanska willa...Zasmakujcie razem ze mna pysznej, porannej kawy i wyjetego prosto z pieca rogalika w zatloczonej i gwarnej cukierni "Chieli" i zapominajac o rzeczywistosci ogladajcie razem ze mna zachody slonca z tarasu mojego domu w Toskanii...